Archiwum 08 stycznia 2004


sty 08 2004 może i tak...
Komentarze: 4

zabilam w sobie siebie...ta cześć, ktora chciala skonczyc tutaj życie....chociaz czasem jeszcze mam takie myśli, ale pamiętam ból przecinanej skóry, nie chce tak dalej..chcę żyć, tylko teraz chcę znaleźć sposób:jak....

wiec bedziemy sie porozumiewac mailami, jesli tak Ci wygodniej.

13.01 ide do ginekologa, poprosze ja o tabletki, moze jeszcze przytyję, moze nie - wiem jedno: dzieci nie chce, kiedys chcialam miec takie malenstwo, patrzec jak rosnie, cieszyc sie kazdym jego usmiechem, ruchem. teraz nie. nie chce ich miec wcale, bo nie sadze zebym byla dobra matka, a jak narazie nic nie wsakzuje na to zebys dojrzal do roli ojca, opiekuna, powiernika, nauczyciela i przyjaciela.
ostatnio wiele ode mnie wymagasz, ciagle slysze "zmien sie". a kiedy sa efekty mich zmian Ty ich nie zauwazasz.
chcesz mnie zmienc na swoj wizerunek idealnej osoby - tak mi sie wydaje, ale zobacz, przez te Twoje zmiany...zobacz co sie stalo.....zagubilam sie we wlasnym ja, nie znam jujz dobrze siebie, nie potrafie przewidywac mojej reakcji, moja nerwica bardzo sie uwydatnila...wiem ze jestem sobie w stanie pomoc..ale to jescze potrwa
    dajesz mi pewne warunki wedlug ktorych, w/g Ciebie powinnam zyc....nie nakazuj mi nic, ja Tobie nie nakazuje nic, pozwalam Ci byc takim jakim jestes, masz trudny charakter, ale ja Cie prosze o podanie reki przy spacerze...prosilam, az od niedawna robisz to sam...w takich momentach bardzo sie ciesze...
    czasami mam wrazenie ze przytulajac mnie myslisz o kims innym, a kiedy sie pytam o takie sprawy - Ty wybuchasz....
wybuchasz przy kazdej mozliwej okazji, jak np kabel......musisz nad tym panowac, bo nawet nie wiesz jak w takich momentach jestes w stanie mnie zranic, jak bardzo...
    jestem wrazliwa osoba, patrze na swiat inaczej, na poczatku nasze uczucie, Twoje wsparcie dodawalo mi sil, teraz go jakby nie ma, jest umowne, mowisz "samym uczuciem czlowiek nie zyje", Alek czy Ty w koncu zrozumiesz, ze ja zyje, mam chec zycia dzieki Twojemu uczuciu....tym ktorym raz na jakis czas mnie obdarowujesz....tym zwyklym kocham Cie.....
    dziekowalam losowi, ze zeslal mi kogos takiego jak Ty, ze mogla sie chociaz przez chwile skryc w twoich ramionach i poczuc slaba, bezbronna....kochalam Twoje cieplo, dalej je kocham, bo mam go tak malo, ze kazda chwile w ktorej mnie rpzytulasz, celebruje i zapisuje w pamieci na dlugo...
    kazdy Twoj podniesiony glos, czy pretensje oddalaja Ciebie ode mnie, wierze ze wszytako mozna wyjasnic spokojnie, poprosic, pokazac i wytlumaczyc....tlumaczy trzeba tyle ile tego sie wymaga, a Ty powiesz raz i uwazasz ze to koniec....
    nie oczeuje od Ciebie wyznan milosnych, sniadania do lozka, kwiatuszka, bez okazji(a nie z nalkejona karteczka wszystkiego najlepszego, czy przepraszam - chociaz nawet w takich momentach sa dla mnie wielka przyjemnaoscia), nie oczekuje, kolacji przy swiecach a potem kochana sie do rana.....nie oczekuje, bo wiem ze tak nigdy nie postapisz, chociaz w glebi duszy mam cicha nadzieje, ktora zwalczam za kazdym razem kiedy ona zaczyna wzrastac, nadzieje, na to że tak postapisz...
    nie ma w Tobie romantyczności....zero pomyslu na zycie....praca, ja, dom...
to nie jest sposob na zycie tylko na przetrwanie 80 lat tutaj, a potem...czy bedziesz tego zalowal, ze tak postepiles patrzac z gory??
na to pytanie kiedys sobie sam odpowiesz...
    kiedys oczekiwalam od Ciebie deklaracji typu....w listopadzie 2004 urodzi nam sie syn, wczesniej sie pobierzemy i bedzie cudownie, idylla....nie jest tak i nigdy nie bedzie...nie spogladasz na swiat jak ja, nie doszukijesz sie piekna w kazdym przedmiocie, czy wiesz, ze kazdy z nich ma swoja historie??? wystarczy na niego popatrzec i on sam wszystko opowie...
    marzylam o tych wszsytkich przyziemnych rzeczach......o domku, o dzieciach, o ciszy na starosc...
    teraz nie mam marzen, cześć rozwiales Ty, czesc ja sama....teraz mam pewne nadzieje, na terazniejszosc, bo przyszlosc dalej zostanie konsekwencjami terazniejszych czynow....
    czasami zaluje ze nie zlamamlam tego ostrza i nie przecielam, nie byloby mnie tu teraz, patrzylabym na wasz smutek i przygnebienie, a potem wszystko wrociloby do normy....
jak bedziesz chcial, kiedys opowiem Ci o moich marzeiach, moze nzajdzie sie kiedys w Twoim zyciu na mnie czas i miejsce, na moja paplanine, tym razem rozumiana przez Ciebie i analizowana...
    wczoraj zrozumialam jedno, kochasz mnie, ale wolnosc to dla Ciebie najlepsze rozwiazanie, nie umiesz uzaleznic zycia od kogos....kochasz samotnosc nawet w objeciach kogos....
    nauczylam sie  rozrozniac Twoje sany emoicjonalne, wiem kiedy chcesz zeby Cie przytulic, poglaskac, a kiedy mam sie do Ciebie nie zblizac....Ty tego dalej u mnie nie rozpoznajesz...
fakt - lubie sie do Ciebie kleic, daje Ci tyle sygnalow zebys mnie w koncu do siebie przytulil, ale Ty nie umiesz czytac z moich oczu.....czasami wsytarczy na nie popatrzec zeby widzec moja dusze...
za kzdym razem slysze"zycie nie tylko na tym polega"...
moim zdaniem MILOSC to podstawa egzystencji, to ona daje mi sile, to ona daje mi  natchnienie, to ona pozwala mi miec marzenia, cele...
    oddalam Ci cale moje serce, na poczatku zniknal usmiech, potem szczesliwe mysli, potem marzenia, potem...nic juz nie zostalo, mimo moich prob odzyskania mojhego wlasnego ja, nie udaje mi sie, jedyna osoba, ktora moze to zrobic jestes Ty....to Ty mozesz mnie w sobie rozkochac...pragne znow miec Ciebie, kazda Twoja mysl, kazde Twoje spojrzenie, kazdy Twoj dotyk....
    czestao sie zastanawiam czy ja Ciebie kiedys mialam w pelni, calego?
na to pytanie mozesz odpowiedziec tylko Ty.
 
wiem ze jutro jedziesz i nie bedziesz dzisiaj nocowal u mnie, ale to co czuje i to co tu napislam nie ma z tym zwiazku....
 
przepraszam Ze przerywam Ci w pracy, ale moze warto zebys poswiecil mi chociaz tyle??
prosze Cie przemysl to, bo chyba warto naprawiac to co kiedys bylo miedzy nami, zniam odpiszesz zastanow sie co mi tak na prawde chcesz odpisac...nie te pare slow jak zawsze, w sytylu sama jestes sobie winna......
wysluchujaca_ciszy : :